Piróg biłgorajski – smak babcinej kuchni

Nie wiem, jak u Was, ale u mnie listopad pachnie pieczonym serem, cebulą i lasem po deszczu. To ten czas, kiedy z piekarnika wyciągam piróg biłgorajski – nie z przepisu z internetu, tylko z pamięci.
Z babcinej kuchni, w której zawsze coś bulgotało, ktoś się śmiał, a kasza pachniała jak święty spokój.

Gotuję ziemniaki razem z pietruszką, bo lubię, jak mają w sobie coś z korzenia, z ziemi, z prawdy. Zostawiam wodę, wsypuję kaszę gryczaną i czekam, aż wchłonie cały zapach domu. Potem dodaję biały ser, cztery porządne cebule zeszklone na maśle i łyżkę mięty – takiej, jaką babcia rwała spod okna.
Wszystko mieszam, nie za dokładnie – bo piróg biłgorajski nie lubi przesady. Ma mieć w sobie trochę grudek, trochę charakteru.

Masę przekładam do wysmarowanej masłem formy, piekę, aż brzegi złapią kolor, a kuchnia zacznie pachnieć dzieciństwem.
I robię sos grzybowy – na maśle, z cebulką, z tych suszonych borowików, które pachną jak wspomnienie lata.

Kiedy piróg odpocznie, podaję go z tym sosem. Ciepły, kremowy, z nutą mięty i lasu – taki, który nie potrzebuje dodatków, bo sam jest historią.
Za każdym razem, gdy go jem, wracam do tamtej kuchni. Do babci, do drewnianej łyżki, do śmiechu zza stołu i do świata, który wciąż pachnie cebulą na maśle.

Piróg biłgorajski – składniki

– 5–6 średnich ziemniaków
– 4 korzenie pietruszki lub dwie większe – to moje podkręcenie piroga
– szklanka kaszy gryczanej
– pół kilo tłustego białego sera
– 4 średnie cebule
– 2 jajka
– 2 łyżki masła do zeszklenia cebuli
– 1 łyżka suszonej mięty albo kilka listków świeżej
– sól i pieprz do smaku – możecie dodać łyżkę lubczyku

Przygotowanie

Ziemniaki i pietruszkę obrać, ugotować w osolonej wodzie do miękkości. Nie odlewać całkiem, zostawić trochę płynu i wsypać kaszę gryczaną, żeby napęczniała, wchłaniając smak.
Cebulę posiekać i zeszklić na maśle, tak żeby była złota, ale nie spalona.
W dużej misce połączyć ziemniaki z kaszą, dodać biały ser, cebulę, jajka, miętę, sól i pieprz. Wymieszać – nie za mocno, piróg lubi naturalny nieporządek.
Masę przełożyć do formy wysmarowanej masłem i oprószonej bułką tartą.
Piec w 180 stopniach przez około godzinę, aż góra złapie kolor i w domu zacznie pachnieć dzieciństwem. Jeśli korzystamy z termoobiegu – 170 stopni około 40 stopni.

Sos grzybowy pachnący lasem

Dobra dusza podarowała mi trochę suszonych prawdziwków, więc szkoda byłoby tego nie wykorzystać. Grzyby od razu trafiły do miski z ciepłą wodą, żeby się napiły i nabrały życia.
Po kilku godzinach pachniały już całym lasem – igliwiem, mchem, deszczem i ciszą, którą zna się tylko z wędrówek po mokrych ścieżkach.
Wtedy już wiedziałam, że z tego musi być sos. Taki, który otula smakiem i wypełnia cały dom tym ciepłem, jakiego nie daje żadne gotowe danie.

Składniki

– 40 g suszonych prawdziwków
– 500 ml ciepłej wody do namoczenia
– 3 duże cebule (około 300 g)
– 3 łyżki masła
– 1 łyżka mąki pszennej
– 400 ml wody z moczenia grzybów
– 200 ml śmietany 18%
– sól, pieprz i szczypta gałki muszkatołowej

Wykonanie

Grzyby zalać ciepłą wodą i odstawić na kilka godzin, najlepiej na noc. Po namoczeniu odcisnąć je delikatnie i drobno pokroić, a wodę zachować.
Na patelni rozgrzać masło i wrzucić posiekaną cebulę. Smażyć na małym ogniu, aż stanie się miękka i lekko złocista – mniej więcej dziesięć minut.
Dodać grzyby i smażyć razem przez kilka minut, żeby przeszły zapachem cebuli i masła.
Wsypać łyżkę mąki, dokładnie wymieszać, a po chwili wlać wodę z moczenia grzybów.
Gotować powoli, na małym ogniu, przez około piętnaście minut, aż sos zgęstnieje i nabierze głębi.
Na koniec zmniejszyć ogień i wlać śmietanę, doprawić solą, pieprzem i gałką muszkatołową.
Sos powinien być kremowy, aromatyczny i pachnący lasem po deszczu – idealny do piroga biłgorajskiego, kopytek albo po prostu kromki chleba z masełkiem.

Ehhh…

Piróg jadało się z kwaśnym mlekiem zbieranym z glinianego garnka, z gęstą śmietaną, a czasem, od święta, ze skwarkami. Bywało też, że babcia, szykując piróg, zostawiała trochę farszu i nadziewała nim bułki. Pamiętam dziadka, który siadał wtedy przy stole z kubkiem mleka prosto od krowy i zajadał w milczeniu, jakby ten smak był jego modlitwą. Ja wolałam wersję schłodzoną mleka, przynoszoną z zimnej piwnicy, taką, co prawie szczypała w policzki i pachniała spokojem. I dziś, gdy jem piróg, wracam tam na chwilę, do babcinej kuchni pachnącej masłem, cebulą i ciepłem pieca, do tamtego spokoju, którego już się nie szuka, bo nosi się go w sobie.
Piróg biłgorajski – smak babcinej kuchni
☕ Postaw mi kawę

Jeśli poruszyły Cię moje słowa, rozbawiły lub posmakowały – otul mnie aromatem filiżanki kawy.

📻 Głos Janusza. Tekst mój. Zaparz coś ciepłego.
Posłuchaj mnie na YouTube:
👉 Avatea Edyta

Porządki bywają początkiem przygód. Czasem coś oddaję, czasem coś puszczam w świat, żeby znalazło nowy dom. Zajrzyj – może właśnie u mnie czeka Twój drobiazg z historią.

Zajrzyj do mojej szafy na Vinted

Odpowiedz

Please enter your comment!
Please enter your name here