Zmęczona – Dzień Kobiet sprzed lat…
Za ścianą toczyło się inne życie.
Ściany były cienkie, ale jej milczenie – grube jak mur.
To opowieść o kobiecie, która nigdy się nie skarżyła. I o mężczyźnie, który był…
Nieobecny.
Zmęczona – Dzień Kobiet sprzed lat…
Za ścianą po prawej mieszkali Oni.
Zmęczona i Nieobecny z czwórką dzieci.
Dlaczego Zmęczona? Odkąd pamiętam, wstawała o piątej rano, by Nieobecnemu przygotować kanapki do pracy, a dzieciom – do szkoły. Kiedy je zaprowadziła, wracała, robiła zakupy w pobliskim warzywniaku i siadała do szycia. Lubiłam ten regularny odgłos maszyny. Trwał równo do południa, bo wtedy Zmęczona przerywała szycie, by zająć się obiadem. Dzieci wracały, śmiały się, jadły, odrabiały lekcje, a potem wysypywały się na podwórko. A Zmęczona znów siadała do maszyny. Ot, życie przeciętnej kobiety, której nie chcą nigdzie zatrudnić, bo przecież przy czwórce dzieci wciąż będzie musiała się zwalniać…
Zmęczona nigdy się nie skarżyła. Robiła wszystko, by Nieobecnemu pomóc, by nie musiał brać dodatkowych nadgodzin.
I pomagała. A Nieobecny zawsze brał nadgodziny. Wracał do domu po dziewiętnastej, jadł i siadał przed telewizorem. Codziennie. W niedziele odsypiał, czasem z chłopcami grał w piłkę, czasem oglądał jakiś mecz, popijając piwo. Zmęczona z roku na rok coraz bardziej gasła. Im bardziej starała się ulżyć w pracy Nieobecnemu, tym bardziej on traktował ją jak powietrze. Dzieci rosły, a Oni się nie zmieniali.
Za ścianą życie toczyło się bez zmian…
Za ścianą słyszałam śmiech, gwar, stukot maszyny, często nawet całe zdania wypowiadane przez domowników. Ściany w blokach są papierowe. Każda łyżka lądująca przypadkiem na ziemi, szelest gazety, odgłos otwieranej puszki – wszystko słychać. Wystarczy samemu być cicho. Kiedy sąsiad słuchał RMF-ki, pół klatki słuchało razem z nim.
Dzień Kobiet sprzed lat… Parę (kilkanaście) lat temu był 8 marca. Jak co roku. To nieuchronne, że po siódmym marca następuje ósmy. Dzień Kobiet, tulipany, czekoladki i inne drobiazgi.
Siedziałam w kuchni i słyszałam, jak dzieci Zmęczonej składają jej życzenia. Młodsze – laurki zrobione w szkole, starsze – nowe pantofle. Kiedy dzieci wyszły z kuchni, wręcz czułam przez ścianę, jak Zmęczona wyczekuje Nieobecnego. Wrócił. Jak zawsze po dziewiętnastej.
Zrozumiałam wtedy, dlaczego nazywałam ją w myślach Zmęczoną. Zrozumiałam, na co zawsze czekała…
Słowa Nieobecnego były twarde jak kamienie. Zimne jak głazy w górskim strumieniu. Wypłynęły szybko, wylewając na moje serce kubeł lodowatej wody.
Te słowa tylko niechcący podsłuchałam…
– Masz! Kupiłem ci kwiatka na Dzień Kobiet, żebyś nie mówiła, że nic dla ciebie nie robię!
Zaparz herbatę i zostań ze mną jeszcze chwilę.
Opowieści się nie kończą – tylko zmieniają ton.
~ Avatea
Jeśli poruszyły Cię moje słowa, rozbawiły lub posmakowały – otul mnie aromatem filiżanki kawy.
I czyż to nie smutne, jak rutyna zabija ludzi. Nie od razu. Po kawałku, od środka. A ile na świecie takich „Nieobecnych” i „Zmęczonych”…
Pozdrawiam. Dobrze, że przynajmniej istnieją wrażliwi Obserwatorzy…