Sos z parówek, czyli danie z rondla mojego taty

W czasach, gdy w sklepach „było, jak nie było”, a luksusem była zwyczajna parówka z naturalną osłonką, nie gotowało się z tego, co się chciało. Gotowało się z tego, co było. I z miłości.

W naszej rodzinie mięsne danie w środku tygodnia nie było codziennością. Królowały dania jarskie, rosół w niedzielę, schabowy od święta. Ale czasem pojawiało się coś, co smakowało jak nagroda. I tym czymś był sos z parówek, przygotowywany przez mojego tatę.

To nie było gotowanie. To był rytuał.

Najpierw rondel. Nie garnek, nie patelnia. Ulubiony, wysłużony rondel. Rozgrzewany smalcem, pachnącym jak wspomnienia. Na tym smalcu tato podsmażał cebulę: raz w półplasterki, raz w ciurki, raz w kostkę – zależnie od humoru. Zależnie od humoru – i dostępnego noża. Bo ten od pomidorów miał osobowość artysty i nie tolerował cebuli. Potem dorzucał pokrojone w idealne talarki parówki. Były wręcz idealnie okrągłe jak plasterki złota z PRL-u. Te grube, konkretne, ściśle „szyte”, nie dzisiejsze napompowane poduszeczki.

Parówki musiały się zrumienić, nawet lekko przyrumienić. Potem przychodził czas na podlanie: trochę wody lub bulionu, czasem kostka rosołowa, czasem „maggi”, jak była. Do tego łyżka przecieru pomidorowego, duszenie i na koniec – zasmażka. Zasmażka była zwieńczeniem, wisienką na sosie. W naszej rodzinie robienie zasmażki było jak podpis pod dziełem – można było spalić, można było uratować świat. Tak powstawał sos. Pachnący, kremowy, lekko pomidorowy, wyraźny. Podawany z ziemniakami i ogórkiem kiszonym, albo surówką z kiszonej kapusty czy buraczkami.

Sos był jak prezent. Może parówek nie było dużo, ale sosu było zawsze tyle, że nie trzeba było się czaić po dokładkę. Mój brat potrafił poprosić trzy razy – z miną jak na audiencji u papieża.

Dziś robię ten sos moim córkom. I choć kuchnia się zmieniła, produkty są inne, a w sklepach wszystko jest na wyciągnięcie ręki, sos z parówek został. Jest jednym z tych dań, o które prosi moja Starsza, gdy wraca ze szkoły czy z praktyk. „Mamo, a zrobisz ten sos z parówek? Ten, co robił dziadek?”

I robię. Kupuję dobre parówki z lokalnej masarni, konkretne, pachnące. A kiedy obieram z nich skórkę, moje koty dostają nerwowego przyspieszenia – biegają w kółko, miauczą jakby ogłoszono parówkowe rozdanie Nobla, wspinają się po nogach i próbują hipnotyzować spojrzeniem jak ostatni Jedi. Gdyby miały łapki sprawne jak ręce, pewnie same otworzyłyby lodówkę i zaczęły negocjacje z parówkami. Walczą o każdą skrawkę jak o medal.

Bo to jest właśnie taki sos. Niezwykły w swej zwyczajności. Sos z mięsnych wspomnień. Z zapachu dzieciństwa. Z miłości z rondla.

I do tej pory robię jak kiedyś… Podkradałam się do kuchni i kradłam zrumienione krążki parówek. Teraz kraść nie muszę, ale nadal takie przysmażone kawałki układam na języku i czując ich smak, przenoszę się w czasie. Wtedy to naprawdę był luksus, choć dziś, kiedy kupuję parówki w cenie praktycznie dobrego mięsa (solidny skład!), to również luksus – a i zarazem nostalgia.

A wtedy…

Wtedy nie wolno było nawet zajrzeć do kuchni, kiedy tata czynił swoją magię – cebula smażona na smalcu pachniała tak, że krążyliśmy pod drzwiami jak dzikie koty na tajnej naradzie kulinarnej. Dziś to moje koty krążą między nogami, gdy tylko przyniosę parówki zawinięte w szary papier z lokalnego sklepiku. W kuchni zmieniło się wszystko – oprócz instynktu.

Nie był to zwykły garnek. To był rondel z rączką – w kilku miejscach ubity, przypalony, ze śladami niejednej sosowej bitwy. Ale to był właśnie ten rondel. Żaden inny. Bo w nowym, ładnym naczyniu sos mógłby się… nie udać. Albo gorzej – nie miałby duszy. A to byłaby profanacja.

Jak o tym myślę, widzę tatę w koszuli z zakasanymi rękawami, drewnianą łyżką i co chwilę próbującego, czy aby dość pieprzu lub soli…


Przepis na sos z parówek w stylu mojego Taty:

Składniki:

  • 4 dobre parówki (im grubsze tym lepsze) z naturalną osłonką
  • 1 cebula (duża)
  • 1 łyżka smalcu (lub masła)
  • 2 łyżki przecieru pomidorowego
  • ok. 2 szklanki wody lub bulionu
  • przyprawy: pieprz, majeranek, natka pietruszki lub koperek i nieco dobrego humoru
  • łyżka mąki + łyżeczka masła do zasmażki i koniecznie uśmiech

Sposób przygotowania:

  1. Cebulę pokroić (jak kto woli: w kostkę, półplasterki lub „ciurki”) i zeszklić na smalcu w rondlu.
  2. Dodać pokrojone w talarki parówki, smażyć, aż się lekko przyrumienią.
  3. Podlać wodą lub bulionem, dodać przecier pomidorowy i chwilę poddusić.
  4. Przygotować zasmażkę: roztopić masło, dodać mąkę, podsmażyć i dodać do sosu.
  5. Doprawić do smaku. Posypać zieleniną.

Podawać z ziemniakami i ogórkiem kiszonym. Lub po prostu z tym, co akurat w lodówce.

Ot, parówki. Niby nic, a jednak coś. Im dłużej żyję, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że spokój w domu i duszy to najwyższe dobro. Kuchnia zawsze będzie łączyć pokolenia. I koty. Jest sercem domu, w którym zostawiamy wszystko, co na zewnątrz – ściągamy krawat powagi, kolczyki dystynkcji i pasek… kontroli. A zamiast tego – zakładamy fartuch wspomnień.

A wszystkim skrytym parówkożercom – mówimy głośne TAK. Bez wstydu, bez wykrętów. Bo jeśli coś łączy ludzi mocniej niż polityka, to właśnie dobrze podsmażona parówka w sosie z rondla. 😉

Sos z parówek – prosty, a jakże wyjątkowy smak z dzieciństwa. Przepis z rondla mojego taty, wspomnienia i koty w kuchni. Sprawdź przepis i poczuj magię!

☕ Postaw mi kawę

Jeśli poruszyły Cię moje słowa, rozbawiły lub posmakowały – otul mnie aromatem filiżanki kawy.

📻 Głos Janusza. Tekst mój. Zaparz coś ciepłego.
Posłuchaj mnie na YouTube:
👉 Avatea Edyta

Porządki bywają początkiem przygód. Czasem coś oddaję, czasem coś puszczam w świat, żeby znalazło nowy dom. Zajrzyj – może właśnie u mnie czeka Twój drobiazg z historią.

Zajrzyj do mojej szafy na Vinted

Odpowiedz

Please enter your comment!
Please enter your name here