Placki ziemniaczane z jajkiem według Agaty Kozieradzkiej
Wczoraj siedziałam u znajomych — takich z historią w oczach, z herbatą zawsze w pogotowiu i prawdziwym kompotem z wiśni. Wystarczyło przekroczyć próg, a stół od razu pełny: co było w lodówce, ląduje przed nami. Zwyczajny, piękny gest starej Galicji — nic się nie zmarnuje, każdy głodny nakarmiony.
Wśród tego stołu leżały sobie placki ziemniaczane — najzwyklejsze, wczorajsze, niepolane śmietaną, nieposypane cukrem. Takie, jak to mówią, „suche”, ale ciche tylko do czasu. Bo Agatka Kozieradzka, gospodyni pełną parą, przypomniała sobie, jak w jej domu placki dostawały drugie życie.
Agatka — szczęśliwa emerytka, jak sama o sobie pisze. Całe życie pracowała, wychowywała dzieci, a teraz działa społecznie, wspiera Ochotniczą Straż Pożarną, bo jej mąż też tam działa. W Nowosielcach znają ją wszyscy — jak trzeba pomóc, to Agatka już tam jest. Ma w sobie tyle energii, że mogłaby nią obdarować pół wioski — i jeszcze by zostało. Na werandzie rosną jej kwiatki — w ilościach, które zastraszają spokojnych sąsiadów kolorami i bujnością. Agatka twierdzi, że nie ma do nich ręki — ale to oczywista nieprawda. A choć potrafi w kuchni wyczarować cuda z wczorajszych placków, wcale nie cierpi sprzątać. Bo dom — jak mawia, i tu się z nią zgadzam — to nie muzeum. W domu się mieszka, w domu się żyje.
I jeszcze jedno jej złote zdanie, które wtedy padło, między kompotem a patelnią:
„Nie podawaj cukierniczki niepełnej — bo świadczy to o biedzie albo o chytrości.”
To cała Agatka — prosto, z humorem i z sercem.
„Za moich czasów, kiedy bieda wiosną w Galicji aż trzeszczała, mama umiała z dwóch placków zrobić obiad dla całej gromadki” — powiedziała i wzięła się do roboty.
Pokroiła placki w kostkę — choć, jak mówiła, paski też mogą być. Rozgrzała smalec, ubiła jajka, dorzuciła trochę śmietany — dla puszystości. Placki na patelnię, do tego jajka, może papryka, może cebulka — co tam akurat w lodówce czeka, żeby nie zwiędło samotnie.
Te stare placki stały się chrupiącą okrasą dla jajek, a jajka wchłonęły wczorajszą pamięć ziemniaków. Wszystko zrumienione na smalcu, posypane pietruszką czy szczypiorem. I gotowe — danie, które syci do samego wieczora i przypomina, że w kuchni nie ma resztek. Jest tylko szacunek. Do pracy rąk, do ziemi, do domowego ciepła, które rozmnaża się jak te placki — żeby każdy był najedzony.
Jak zrobić placki ziemniaczane z jajkiem według Agaty Kozieradzkiej?
- Zostały Ci placki ziemniaczane? Pokrój je w kostkę albo w paski.
- Rozgrzej patelnię — najlepiej na łyżce smalcu (albo maśle).
- W misce rozkłóć 2–3 jajka, dodaj łyżkę śmietany — jajka będą puszystsze.
- Dorzuć kawałek papryki, szczypior, cebulkę — co tylko chcesz wykorzystać.
- Podsmaż placki chwilę, aż się zrumienią.
- Zalej wszystko jajkami, wymieszaj, smaż na średnim ogniu, aż jajka się zetną.
- Posyp zieleniną — pietruszką, cebulką.
- Podawaj od razu — najlepiej w dobrym towarzystwie, z kubkiem herbaty i rozmową, która nie ma końca.

Jeśli poruszyły Cię moje słowa, rozbawiły lub posmakowały – otul mnie aromatem filiżanki kawy.
Porządki bywają początkiem przygód. Czasem coś oddaję, czasem coś puszczam w świat, żeby znalazło nowy dom. Zajrzyj – może właśnie u mnie czeka Twój drobiazg z historią.
Zajrzyj do mojej szafy na Vinted





